Gabinet i sypialnia Newtona Scamandera

Dominic wziął do ręki ciasteczko i uśmiechnął się niewinnie
- Nieosiągalny...? Dużo osób mi mówiło, że jestem tajemniczy. - Westchnął - Bo nigdy się przed nikim poza mamą, tatą i wujkiem nie otwieram. - ułamał kawałek ciastka i włożył do buzi, a gdy przełknął, spojrzał w stronę okna - A teraz... Teraz ciężko mi się uśmiechać, kiedy pomyślę, że wujek Eric musi mieszkać z tym potworem, Sam-Wiesz-Kim. Też tam mieszkam, ale on zazwyczaj mnie ignoruje.

Newt spojrzał zaskoczony na niego
-może spotkaj się z wujkiem? Wiesz...może to wszystko się zmieni?Może Dogadają się jakoś?
Spytał spokojnie pijąc herbatę
-życie  nie zawsze jest miłe. Ale  każdej chwili może nastąpić wielki zwrot o 180 stopni

Dominic zmierzył go nieco pogardliwym spojrzeniem.
- 180 stopni? Ja jestem potencjalnym Śmierciożercą. Moi rodzice to zagorzali fani Sam-Wiesz-Kogo. Wuj nawet miał z nim syna. To życie się nigdy nie zmieni - westchnął ciężko -Po prostu... Po prostu jest bez sensu.

Spojrzał na niego uwąznie
-moi rodzice nienawidzili zwierząt. Byli cholernie inteligentny. Mój brat toleruje zwierzęta i jest cholernie mądry. A ja je kocham i jestem durniem
Roześmiał się
-ale wiesz...życie naprawdę może się zmienić. Sam coś o tym wiem. TYo jaką masz rodzinę nie sprawia że ty będziesz taki sam.
Dotknął jego serca
-bo wszystko jest tutaj. To my nadajemy naszemu życiu ścieżkę